Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 092.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powozu nieoprzytomniałego jeszcze, i kazali jechać do miasta.
Aurelian sam pozostał.... Włosi biédni lamentowali, łamiąc ręce i wykrzykując.
Coraz pewniejszém było ze stygnącego ciała, że podróżna owa, którą przyjęli dla spoczynku, już nigdy do życia przywróconą być nie miała.
Staruszka, płacząc, z pomocą męża położyła ją na szczupłém łóżeczku. Aurelian stał, przejęty tą tragedyą niespodziéwaną. Dzień coraz jaśniejszy się robił.
Po długiém oczekiwaniu wielkim pędem nadbiegł powozem Wiktor, wiozący z sobą doktora, niedobrze jeszcze ze snu rozbudzonego. Ten zaledwie wszedł i wziął za rękę ciało już zastygłe, ruszył ramionami i krótko a zimno rzekł:
— Umarła.
Wszystkie późniéj próby i sprawdzania potwierdziły ten wyrok.
Aurelian opowiedział scenę, jakiéj był świadkiem.
Nie pozostawało teraz nic więcéj, nad przewiezienie ciała do Rzymu i starania o pogrzeb. Nie wiedział nikt nawet mieszkania hrabiny i nie umianoby sobie poradzić, chyba z pomocą policyi, gdyby w woreczku, który miała z sobą umarła, nie znalazł się bilet z jéj adresem.
Włożono więc z pomocą gospodarzy ciało do powozu i orszak żałobny pociągnął za nim pieszo do miasta.