Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 079.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hrabia Filip miał w tém swoje widoki, iż trochę po polsku koniecznie chciał podpoić swych gości.
— Szanuję — rzekł z ironią — tak dalece tradycye narodowe, że zapowiadam, że się choć trochę podchmielić musimy. Dziadowie i ojcowie nasi nie rozchodzili się nigdy nasucho.
— Bardzo dobrze — przerwał August — ale.... trochę. Tradycye szalonego pijaństwa wzięliśmy nie po dziadach, ale po Sasach, od Augusta Silnego, który sam pił i poił na śmierć. Tradycyi téj się wyrzekam.
— Być może — rzekł poeta — iż Sasi rozpoili nas; ale zajrzyjcie do Kochanowskiego, do satyr dawniejszych, a przekonacie się z nich, że u nas i przed Augustem pijano. Świadkiem Górnicki w Dworzaninie.
— Pijana tyle, aby się podochocić, nie żeby się z nóg zwalić i rozum postradać — rzekł August. — Więc skromnie, zwłaszcza że z winami włoskiemi żartować nie można.
Szlachcic bronił świętych tradycyj.
— E! dobrze się i upić w poczciwém towarzystwie — rzekł — byle bez szwanku dla zdrowia. Ja zaś we włoskiém winie wcale miły wigor znajduję. Francuzkie barszczykowate, kwaskowate, a te, mospanie, do żołądka idą i tam robią porządek.
Hrabia Filip naléwał pilno, choć w nim od rana wszystko kipiało. Widmo żony, potém owo szczęście Wiktora, na którego tak była łaskawą