Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 072.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stów, gdy, jakby niebo chciało w nim także uczestniczyć, przerażający grzmot rozległ się ponad głowami biesiadujących. Nikt nie uważał, pod namiotem siedząc, że niebo się nagle okryło chmurami. Czarny obłok nadciągnął już ponad willę Adryana. Księżna Ahaswera, która się niezmiernie bała piorunów i burzy na wolném powietrzu, krzyknęła.
Grzmot drugi, silniejszy jeszcze, dał się słyszéć i pod mrokiem namiotu mignęło odbicie błyskawicy.
Obiad nie był jeszcze skończony.
— Ja umrę ze strachu pod tym namiotem — odezwała się, zrywając, księżna. — Na Boga, czy się niéma gdzie schronić?
— Do podziemia! — zawołał hr. Filip — tu niedaleko wnijście. Od piorunów i ulewy będziemy tam bezpieczni. Służba nam natychmiast przyniesie krzesła i stoły nawet. Wprawdzie okropna to dziura i pełna śmiecia, ale w niéj kilkaset osób może się pomieścić.
Ahaswera ruszyła się natychmiast, czekając aby jéj kto podał rękę, i skinęła niecierpliwie na poetę, który, zapomniawszy rannéj rozterki, nadbiegł natychmiast. Wszyscy się ruszyli za nią, choć niebardzo chętnie. Wiatr, mimo tamującego go lasu, miotał już namiotem; gałęzie szeleściły, drzewa się uginały, liście unosiły w powietrzu.
Błyskawice coraz częstsze następowały jedne