Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bufetu. Stały na nim butelki z winem; stary Falern, noszący przynajmniéj to nazwisko, nastręczył się piérwszy. Filip nalał sobie szklankę i jak wodę wypił. Otarł pot z czoła, spojrzał po obecnych i ze śmiéchem niezdrowym zbliżył się do Pelukowskiego, wyzywając go na opowiadanie, z którego zabiérał się żartować, aby pokryć wzburzenie jakie w nim panowało. Szlachcic patrzył, nic nie rozumiejąc i nie mogąc sobie wytłumaczyć osobliwszych ruchów gospodarza; lecz gdy tylko mu się usta otwarły, zajął się sobą i niestworzone rzeczy prawić zaczął o tém, co dni ostatnich oglądał.
Hrabia Filip wtrącał cochwilę jakąś wymyśloną osobistość rzymską, któréj Pelukowski nie widział jeszcze; zarzucał mu że nie oglądał szkieletu Nerona, wanny, w któréj umarł Seneka, relikwii jakiegoś skomponowanego świętego i trzody owiec, utrzymującéj się od czasów św. Agnieszki. Z téj radził mu sobie kupić maciorkę i barana, dla zawiezienia ich do kraju.
— A co hrabia myślisz! — zawołał Pelukowski — gdyby się te Włochy nie drożyły, słowo daję żebym kupił!
Żartobliwość ta i wesołość gospodarza w Auguście litość wzbudzały. Wysilał się na nie, aby skryć co miał w duszy.
Gdy księżna z panią Lizą przybyły nareszcie, znalazły go jeszcze śmiejącym się i drwiącym, podskakującym trzpiotowate i łatwo poznały źle