Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chore dusze tom II 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mym sobie, oddzielony od ludzkości, niedostępny prądom ducha, zostawiony siłom własnym, nieodżywiany soki nowemi, wprędce karleje i ginie. Jesteśmy, jak to ktoś powiedział bardzo trafnie, głosami w chórze ludzkości: każdy śpiéwa partyą swoję, a ze wszystkich tych części składa się wielka pieśń dziejów.
Hrabia Filip ruszył tylko ramionami, nic już nie odpowiadając. Przeszedł się po pokoju parę razy, wrócił potém i stanął przed gospodynią i księżną Teresą.
— Mam do pań prośbę — rzekł nagle. — Bardzo nam tu dobrze i miło w tym saloniku na Via Sistina; każdemu z nas wieczory tu spędzone na całe życie zostaną drogą pamiątką; chciałbym (bo bardzo być może, iż będę zmuszony wkrótce Rzym opuścić) okazać pani — tu zwrócił się do Lizy — wdzięczność moję za jéj gościnność. Nie mam na to innego środka, jak chociaż raz zaprosić państwa do siebie... Niniejszém więc mam honor wszystkich tu obecnych prosić, aby mnie raczyli zaszczycić pojutrze odwiédzinami w Villa Adriana. Długo myślałem nad wyborem miejsca i zdaje mi się, że wśród tych majestatycznych ruin, wśród tych gąszczy i zarośli spędzić kilka godzin, może być bardzo miłém.
— Pomysł śliczny! — odezwała się księżna Teresa. — Widzę z oczów gospodyni naszéj, iż tak jak ja przyjmie go chętnie; ale jeden warunek...