Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 588.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

domości pochwytane z przeszłości, różne domysły Pan Bóg wié na czém oparte.
— A niechby się był żenił z kim chciał — wołała Agata — z cyganką, żydówką, ostatnią łajdaczką; mogłoby się to licho powoli nawrócić i poprawić naszém staraniem i modlitwą; ale tak pójść, uciec od nas na kraj świata!!
— Niewdzięczne dziecko! — krzyknął pan Adam, dałbym mu sto łóz, gdybym go złapał.
— Otóż to twoje pięćdziesiąt i sto coś je raz wraz powtarzał, tego licha narobiło — odparła matka. — Tybyś mu nie dał i pięciu, a na języku tylko waszeci batogi a batogi.
— Ależto nie może być! — zawołał ojciec chodząc po podwórku — ja go taki wynaleźć muszę, żeby się śród ziemi schował!
— A jakże poszedł za kordon? — odezwał się jeden z sąsiadów.
Choiński westchnął ciężko na samą myśl która i jemu do głowy już przychodziła, bo Rudnia nie daléj dwóch mil leżała od Galicyjskiéj granicy.
— Cyganie musieli pewnie do Węgier pociągnąć, to i ona i on za niemi poszli — potwierdził drugi.
— A! nieszczęśliwa godzina moja, już go oczy