Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 514.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dawno matka twoja umarła? — odezwała się żywiéj po przestanku.
— O! lat już temu kilka — zapłakanym głosem odezwała się Marysia. — A, ot... jéj zielona mogiła. — I wskazała na pagórek, przy którym siedziały obie.
Aza ze wstrętem odsunęła się od niego, nie kryjąc się z uczuciem, które nią wstrząsnęło.
— A któż ci był matką? kto ojcem? — spytała.
— Jeden Pan Bóg! — odpowiedziała sierota.
— A ludzie?
— Jam nie wiele potrzebowała ludzi.
— I żyłaś tak... sama?
— Jak widzicie, w téj lepiance, sama, samiuteńka.
— A któż cię karmił? — zdziwiona poczęła Aza.
— Moich rąk dwoje, i opieka Boża, i modlitwy matki...
— Nikt się nie zlitował? nikt nie dopomógł?
— Ale nie! ja się nie skarżę! nie! — żywiéj przerwała Marysia — tylkom nie potrzebowała pomocy i nie wołała o litość: nauczyłam się sama radzić sobie. A było, było poczciwych dwoje co mnie strzegli i strzegą, co pomagali chlebem, sercem i słowem... O! i więcéj niż dwoje!