Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 485.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

toś mu już w oczy zaglądała, łotrzyco!... Ostrożnie z tém, ostrożnie.
Sierota smutnie się tylko rozśmiała, dziad mówił daléj.
— Ha! ha! gdyby się chciał ożenić, nie mówię; ale to wielki pan, gdzie! gdzie! wysoko on patrzy, wyżéj niźli wrona leci! Ale ja tu z tobą gadu, gadu, a psy w krupach; a na jutrzejszy jarmark iść potrzeba, bo mi najlepsze miejsce zajmie kulawy Łajda... No! pilnujże się Maryś, a chatę zamykaj od złodzieja.
Śmiejąc się wyszedł żebrak ze cmentarza i ledwie na gościńcu rozpoczął znowu przerwaną pieśń pobożną od tego wiersza, na którym ją porzucił. Marysia poczęła prząść żywo, i Bóg tam wié jakie myśli krążyły po jéj główce, ale się często wstrząsała; to spoglądała na drogę, to rzucała okiem na pole, to zadumywała się porzucając wrzeciono; aż nakoniec jakby zwyciężywszy błędne rojenia jakieś, które ją trapiły, wzięła się żywo do kądzieli i do swojéj godziny doprzędła.
Kiedy z Sierotką przez drogę wracali do chaty, przechodząc miejsce na którém były ślady kopyt końskich, pies znowu się zastanowił, obszedł je