Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 441.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niepoznania. Widzieliśmy moralny stan tego nieszczęśliwego, któremu nie pozostawało chyba umrzeć, lub nowy jakiś wynaleźć żywioł opiekuńczy, coby go przy życiu utrzymał.
Znalazł się on choć nierychło.
Długą walką z rozpaczą i odrętwieniem przyszło okupić młodość zmarnowaną, a chwile ostatnie dogorywającego wieku namiętności, ciężkie były do przebycia. Pan Adam wił się jak gadzina w płomieniach, wyrywał, rzucał, myślał już o samobójstwie na które siły brakło; gdy Bóg niespodziewanie zesłał mu ratunek w najniespodziewańszém trafunkowém spotkaniu.
Jednego poranku, kiedy znudzony wychodził w ganek, sam dobrze nie wiedząc po co i dokąd idzie, spotkał go w progu dziwacznie odziany i na żebraka wyglądający człowieczyna.
Byłto staruszek w siwéj kapocie, krojem prawie zakonnym zrobionéj, z różańcem u pasa, kijem w ręku, z siwą postrzyżoną brodą, łysy i blady trupią białością choroby i wycieńczenia. Stał on wsparty na swoim koszturze u wschodków, złożywszy na nim ręce, w postawie pokornéj i spokojnéj.
Pan Adam, który unikał widoku nędzy ludzkiéj,