Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 412.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to tak mu było znajome, jak wszystkie kąty wioski: trafił na przegniły mostek, do furtki i między mogiłami doskonale torując sobie ścieżkę, podszedł do saméj dziewczyny, wiedziony cichym jéj płaczem.
Marysia spostrzegła go dopiero, gdy się do niéj odezwał:
— Dosyćże już płakać, dosyć; umarłym pokój wieczny, a żywym czas do pracy i do życia. Ot wstawaj i chodź!
— Dokąd? dokąd? — spytała niespokojnie dziewczyna, nie dobrze poznając Rataja.
— Dokąd? a do nas — rzekł stary włóczęga — co to myślisz sama gospodarować? Przecie to twoja matka chciała, żebyś do nas poszła, a sama tak zostać się nie możesz.
— Toście wy pewnie mąż Sołoduchy?
— Stary Rataj, ślepe dziadzisko, jakbyś mnie znała; a długo nie gadając zabieraj się rybko i ruszaj.
— Alem ja wczoraj już żonie waszéj powiedziała, że przy chacie zostanę.
— Tak! a ja ciebiem zastał tu na cmentarzu; piękna tobie chata! A co to z tego będzie, jak ty tu zaczniesz chodzić i wypłakiwać! Chleba nie wypłaczesz, to darmo! Musisz iść do nas, nic nie pomoże!