Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 407.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kroć odwracając głowę i ozierając się na dziewczynę, która usiadła, sparłszy twarz na ręku i zadumała głęboko.
I wyszła Sołoducha nie dowierzając jeszcze, sądząc ciągle, że ją sierotka napędzi; ale napróżno się oglądała zwolna spuszczając ze wzgórza, bo drzwi chaty zostały zamknięte, i nikt za nią nie gonił.



Trudno się było w początku opamiętać Marysi rozpocząć to życie nowe, saméj jednéj, o swéj sile ale Bóg wlewa moc gdy jéj potrzebuje człowiek: cudów dokazuje wola, nawet w dziecięciu, cuda robi nędza. Nad wieczorem głód i chłód razem się dały uczuć dziewczynie; musiała wstać z przypiecka, naniecić ognia, pomyśleć coby jadła, czémby się zesłabła posiliła. W chacie nic prawie znaleźć nie mogła, na ławie tylko leżał podarek którejś z bab, chleb pogrzebowy, który miano położyć na trumnie, a choć go nie użyto, już go przesąd nazad zabrać nie dozwolił. Ten bochenek chleba świeżego był jakby ostatnim matki podarkiem; Marysia spostrzegła go uradowana, ukroiła i zaczerpnąwszy wody, żebraczą zjadła wieczerzę.