Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 374.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Aj! aj! — rzekła — ktoby to powiedział, żem to ja ją znała dziewczyną, dzieckiem, a matka jéj nawet była młodszą odemnie. Ot! dziś stara jak ja, a gorzéj słaba odemnie... To tobie cygan! to tobie kochanie!
— O kim to ty mówisz? — odezwał się Rataj.
— A o kimże, — kiedy nie o cyganisze! Wlecze się biedota, ani chybi, żeby jéj co poradzić; ale komu życia zabraknie, to go żadne nie da ziele: już to ja widzę zdaleka, i dawno wiém, że do zimy nie dożyje nieboga! Tylko się duch w ciele trzyma, a szpary szuka żeby uciec....
— Oj! oj! jaka ty znachorka, babo przeklęta! — zawołał stary ze swego barłogu — żebyś ty tak znała swoją ostatnią godzinę jak ty co wiész. Ot! ludzi czmucisz, a porzuciłabyś mnie durzyć; czyto ja ciebie nie znam!
— Milcz stary! jeszcze ja i tobie ostatni dzień wypowiém.
— A! nie doczekanie twoje, gadzino!
I byliby się skłócili, gdyby Motruna nie nadeszła w téj chwili.
Sołoducha, którąśmy widzieli przed chwilą ząb za ząb ujadającą się z mężem, przybrała na zawo-