Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 360.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tofle i swawolili naglądając na bydełko i owce rozpierzchłe po łanie; ale chłopaki i dziewczęta ledwie ją zoczywszy, szeptali: „Doczka czarownicy! cygańskie dziecko”, i rozpierzchali się po jarach. Biédna Maryś przysługiwała im się to przyniesionym ogniem, to trzaskami, to trochą łomu; przyjmowali od niéj podarek, ale ani się było z niemi rozgadać, ani poweselić, ani podrużyć.
Marysia najczęściéj była samą, samiuteńką, i tak już przywykła powoli dawać sobie radę, że ją ludzie nie nęcili. Patrzała nieraz dni całe, usiadłszy w progu chaty, na przeciwległe cmentarzysko i wzgórze, na którém zdaje się nic do widzenia nie było, i umiała tam dojrzéć dziwnie zajmujących rzeczy.
Przelatywała jaskółka raz niosąc w dziobku trochę błota, to znowu odrobinę słomy lub piérza; Marysia szła za nią oczyma tam i nazad, pilnie przypatrując się pracowitéj ptaszynie, tak, że te swoje sąsiadki znała niemal każdą z osobna i po ruchach i zajęciu rozpoznawała. Wiedziała ona, gdzie któréj gniazdeczko przylgnęło i zkąd sobie żywność nosiły, a po niespokojnych ich krzątaninach uczyła się poznawać nadchodzące burze. Bawiły ją szczebiotliwe wróble i drobne ptastwo gnieżdżące się na kil-