Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 308.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cygan umilkł.
— Z kolei — dołożył szydząc Aprasz — może kiedy będzie i twoją, gdy jéj panicze nie zechcą, a przyjdzie do głowy przytulić się do cygana i zagrzać się przy czarnéj jego piersi.
— Nie! nigdy! — gwałtownie przerwał młody cygan — bo gdyby potém uśmiechnęła się tylko innemu, tobym ją jak psa zabił!
— Gdybyś jak ja miał z górą pięć lat dziesiątków — powoli odpowiedział Aprasz, przeżuwając liść tytuniu — inaczeéjbyś patrzał na te rzeczy. Nie widziałeś Azy po wyjściu ze Stawiska i twojéj ucieczce, to nie wiész jeszcze, jaki to szatan dziewczyna! Nie policzyć ilu chłopcom sprzedawała pocałunki i uśmiechy po drodze, ilu ich wlokła za sobą i jak im przewracała głowy. Nieraz i mnie staremu zazdrość poczynała gryźć serce spróchniałe; alem sobie mówił zaraz: byleby moją była, darowałbym jéj to wszystko! Bo w istocie ten szatan zwodzi tylko żeby męczyć, ale nie da się wziąć nikomu. Zdaje się, że szalenica jak jeść, pić i oddychać, tak zwodzić, męczyć i drażnić potrzebuje; łapałem ją nieraz jak poczwarnego Puzę i prostych chłopów