Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 237.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

liła się, i milcząca, bez jęku, jak żyła umarła. W włóczędze schwytała ją śmierć na rozdrożu w smutnym lesie sosnowym, i cygan tam ją pochował, narzuciwszy mogiłę suchemi gałęziami. Nie widać było żalu ani w nim, ani w dzieciach, więcéj zdziwionych jak zasmuconych stratą matki, ani w starych kobietach i reszcie taboru, do którego nie zdawała się należeć, bo ją zawsze gdzią (obcą) nazywano, choć długie z niemi przebyła lata.
Szeptały baby kładąc ją do mogiły niezrozumiałe słowa, mruczał coś Aprasz, który ją w ziemi składał szeroką obwinąwszy płachtą, ale ani jedna łza nie pociekła z oczu cygana. Tylko dziécię najmłodsze nadbiegło nad grób, widząc, że ją weń spuszczano, wyciągnęło rączki ku zimnemu trupowi pochyliło się i upadło na pierś, któréj bicia już wskrzesić nie mogło. Aprasz rzucił się za niém, wyciągnął, oćwiczył, i wkrótce ziemia przykryła zwłoki nieszczęśliwéj.
Po śmierci jéj zdawało się, że Aprasz zapragnie za żonę wziąć Azę; w kilka miesięcy powiedział jéj nawet wolę swoją, ale się naśmiała i potrzęsła głową dumnie.