Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 232.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żadna zapora nie zastanowiła go chwili: łamał krzaki, rozbijał grudy spiekłéj ziemi, deptał chwasty kolące i nie czuł, że krew mu się z piersi i nóg ciekła.
Nareszcie w głębi doliny pod lasem zaświeciło czerwone światełko, i cygan zadrżał, podwajając biegu.
Księżyc wypłynął z chmur, i przyczynił nowego uroku, dziwnemu obrazowi, który się przed oślepłemi oczyma cygana roztaczał. Noc była ciepła i spokojna, wiatr zaledwie trawy i liście poruszał; niebo miało barwę ciemno-szarą, poprzerzynaną białemi jak wełna obłoczkami. Na dnie parowu szerokiego, który las otaczał z trzech stron dokoła, widać było małe obozowisko cygańskie całe w cieniach, ogrzane tylko jedném namiotu ogniskiem.
Na tle jasnego dymu i płomieni, czarne jakieś postacie snuły się jak widma: to zasłaniając ogień, to usuwając się z przed niego. Część lasu bliższa, w blaskach ognistych stojąca, cudnie malowała się na czarnéj głębi boru. Każda gałąź jakby złotem oblana wyskakiwać się zdawała, w tysiącznych kształtach wyginając się i drobnemi migocąc listkami....