Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się nie mogli, i ani Motruna wrócić do izby, ani cygan wyruszyć w drogę.
Tumry wreszcie pierwszy pocałował ją w czoło, podniósł kij i skoczył na gościniec tak prędko, jakby go kto gonił.
Boć goniła go troska, zgryzota, niepokój i nędza, których połowę zostawił Motrunie, a pół wziął do torby podróżnéj.
Zdawało mu się, że staje tak ubiegł z oczyma zamkniętemi. Podniósł głowę, spojrzał i zadrżał wprost sama jedna z całego cmentarza pokrytego śniegiem żółciała mogiła Lepiuka, a na jéj krzyżyku siedział kruk czarny, przekręcał głową i krakał.



Motruna została sama w chacie, a gdy po odejściu męża weszła do środka, ścisnęło się jéj serce na myśl, że już nierychło ujrzy jedynego swego opiekuna. Potrzeba było saméj sobie wystarczyć rękami, głową i sercem; karmić się, by nie umrzéć z głodu, karmić, by nie zginąć z nudy i strapienia.