Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 179.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jakiś ty poczciwy, patrzcie nawet mi je zwodą oddał.
— A jużciż kiedy wiadra, to zwodą! Pocoby ci się o téj porze zdały bez niéj — odparł Janek — A gdziem ja je znalazł! o! o! to długoby o tém gadać.
— Powiedzże choć gdzie, i jakeś je odebrał.
— Ja ich nie odbierałem — rzekł Janek.
— A jakże ci się dostały?
— A! a! jakto wam gadać łatwo, to się zdaje, że i mój język tak chodzi jak wasze; poczekajcieno, poczekajcie!
Tumry i Motruna stanęli przed Jankiem, który siadł w progu.
— Ot jak było — zabrał się opowiadać powoli. — Idę ja sobie, idę, ot tak! wypędzili mnie z chaty, bo mieli jeść wieczerzę, zamknęli drzwi: poszedłem... Idę, idę gdzie oczy poniosą przez grobelkę, przez mostek, i jakoś się zaszło do studni. Tu, myślę sobie, siądę, i choć wody się napiję, kiedy jeść nie ma co... Ale jak tu się wody napić, kiedy woda głęboko, a zaczerpnąć nie ma czém. Myślę, myślę, a musi to być jakiś sposób, i niechno ja tylko położę się, a pocznę go szukać, to znajdę! Odstąpiwszy