Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 118.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łatwo nad gospodarzem, co dzień mocniéj go na tém stanowisku ubezpieczały.
Z panią porozumiewali się jedném wejrzeniem i, jak służba mawiała, znali się jak łyse koty; a we dworze tak osiodłali znużonego pana Adama, że wydawał się we własnym domu rezydentem na łasce. Pieszczono go za to i pochlebiano mu co wlazło, a właziło co chcieli.
Kapitan miał wysokie rozumienie o swych zdolnościach, urodzie, zręczności i w ogóle o przymiotach, któremi go obdarzyła natura: nic mu się nie wydawało trudném. Wyszedł też do Lepiuków z miną gromowładcy, z cybuchem, którego jeden koniec krył się pod wąsem, a drugi wlókł prawie po ziemi, w bok ręką się wziąwszy, pewien, że rzeknie słowo i przekona ich.
— No! — rzekł siadając na ławce w ganku naprzeciw dwóch chłopaków — wiécież czego was zawołano do dworu?
— Nie! Jaśnie Panie! — nisko się kłaniając, odpowiedzieli chłopcy.
— A zatém — dodał kapitan uśmiechając się — chcecie żebym wam powiedział o co chodzi. Słuchajcież.