Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Chata za wsią 050.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ręce drgać poczęły; wstrząsł się, poleciał jak szalony.
Klasnęła w dłonie.
— Azaoro będzie miała bogate bucaki (suknie), złoto na głowie, złoto w warkoczach, pasy czerwone, co zechce!
— O! tybyś się sprzedała, rakloro? — chmurno spytał stary cygan.
— Ja? na wieki, nie — na godzinę! Czemuż nie? Wszystko się sprzedaje na świecie, chodzi tylko o cenę. Czego nie kupisz za grosz, można miéć za milion! Serca mu nie sprzedam, ale oko, warkocz i rękę zimną...... czemuż nie! czemu nie!
— Wszetecznica! — zawołał stary przez zęby — wszetecznica! Bynka gasina! (diable dziecko).
Aza odskoczyła jak piorunem rażona, wzrok jéj zapłonął.
— Słuchaj stary — zakrzyknęła groźnie — nie masz jeszcze prawa mnie bezcześcić i Bynkowi oddawać; ty nie wiész co ja myślę. Sprzedam się, ale się nie zwalam, bo to tylko miéć będzie za piéniądz, co daje wszystkim: śmiéch, spojrzenie i piosnkę...... A ty myślisz, że ja dłużéj wytrwam w tych waszych łachmanach i brudzie! Nie! nie! ja się