Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 152.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oprócz niego dwu poważnych mężów, zaufanych z rady swéj, Leliwę i Sreniawę, dołączył król do orszaku dla dodania mu okazałości. Ci z sobą osobne brali orszaki. Bezprym zaledwie już miał czas pod jakimś pozorem zbiedz dla zabrania pisma ks. Petrka, który go zaklął, aby dodanemu duchownemu nie zwierzał się i nie zawierzał, i przed swoim orszakiem z niczém się nie wydawał.
Słońce już było podeszło na niebie, gdy wszyscy na konie siadłszy, przeciągnęli przed królem, pokłon mu składając. Orszak był prawdziwie dla panny młodéj dobrany, młódź najpiękniejsza, zbroje najświetniejsze, szaty od złota i barw jasnych, pióropusze u hełmów, błyszczące miecze, tarcze malowane, włócznie kute żelazem. Wodzowie w złotych łańcuchach, pasami sadzonemi przewiązani, czeladź nawet i służba królewska...
Gdy ruszyli z podwórców, gromady stały patrząc, okna pełne głów były i po nad drogą stały ciekawych kupy. Wiedziano już, dokąd i po co jechał Bezprym, który na czele po raz pierwszy jako królewic i wódz występował z powagą i dumą, jakiéj w nim nikt nigdy nie widział.
Stary Gheza wmodlił się do orszaku, trzymając na ręku ulubionego sokoła zakapturzonego.
Szły téż i psy, bo bez tych się w podróży nawet obejść Bezprymowi było trudno i konie powodne i ładowne wozy okryte suknem czerwo-