Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 150.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towarzyszyć mieli, sam ich opatrzył, aby wstydu nie miał, zbrakował kilku, rozporządził pochodem i okazał, że rozkazywać potrafi. Gheza chodził, a raczéj biegał jak upojony, dumny, uszczęśliwiony, a ile razy wrócił do królewica, ściskał go za nogi, szepcząc mu do ucha.
— Ty, sokole mój złoty, panować będziesz... nie on... nie ten... ty, tobie przeznaczono królować... a mnie tego doczekać... i umrzeć...
Nie tyle gniew króla co wybór Bezpryma zasmucił Ryksę i królewica. Był to już drugi znak łaski dla niego, obudzający obawę. Żałował nieledwie Mieszko, iż przemódz się nie zdołał, lecz teraz już było zapóźno. Sam on do tego zwycięztwa syna Judyty się przyczynił.
O świcie wszystko było gotowém. Bezpryma nie poznawali ludzie, tak go nowe zmieniły losy.
Ociągał się jeszcze z wyjazdem, bo nocą nadbiegłszy doń ks. pisarz objawił mu myśl, którą pisząc dopiero był uderzony. Dlaczegoby go Bezprym jako tłumacza i pomocnika nie miał z sobą wziąć i u króla prosić o to?..
Posłuszny Bezprym zgodził się i czekał z Bolesławem rozmowy.
W podwórcu czekała już na koniach ustawiona drużyna, doborna, świetna, z ludzi najokazalszych złożona; rżały konie, śmieli się wojacy. Wstał i król chcąc widzieć poczet jadący po narzeczoną,