Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 146.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odziawszy się prędko pobiegł z postanowieniem mocném korzystania z wypadku.
Gdy podjąwszy zasłonę we drzwiach stanął przed Bolesławem, znalazł go z gniewem i niecierpliwością na twarzy wyrytą. Zmierzył go okiem król.
— Słuchaj — rzekł wprost i nie tłumacząc mu się wcale — wyznaczyłem cię, abyś jechał w poselstwo i przywiózł mi markgrafównę Odę... Biorę ją za żonę. Dam rozkazy, aby ci poczet i podarki ze skarbcu wydzielono. Jedź jak syn królewski i ojcowskiego mienia nie żałuj... Nie wracaj bez dziewki... chcę ją mieć... Rozumiesz?..
Bezprymowi twarz się rozjaśniła.
— Co rozkazujesz, spełnię — odezwał się — kiedy mam ruszyć w drogę?
— Jutro — rzekł król. — Jedź spiesznie, wracaj prędko... Zapomnij, żeś był u mnie w niełasce, zyskasz tém serce moje.
— Miłościwy królu i ojcze — rzekł Bezprym żywo i wesoło — zrobię jako potrafię najlepiéj... Przywiozę markgrafównę...
— Wybieraj się w drogę! — przerwał Bolesław — w drogę!..
Wskazał mu drzwi i Bezprym uradowany wyszedł.
Od pierwszéj rozmowy z ks. Petrkiem widywali się i naradzali często; zrozumiał Bezprym, że poselstwo to dawało mu najlepszą zręczność