Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 100.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tych próżniaków, co na dworze nie mając się czém zabawiać, z palca sobie wykręcają niebywałe rzeczy... Mój ojcze, ani słuchać tego, ani na to zwracać uwagę... I ja nieraz słyszę, czemu gdybym chciał dać ucha, przyszłoby zwątpić o ludziach i co gorzéj, o stanie naszym kapłańskim. Alboż myślicie, że mnie nie usiłowano wmówić, iż wy, którzy jesteście prawą ręką moją, służycie arcybiskupowi magdeburskiemu i cesarzowi, a na dwór ich donosicie, co się u nas mówi i dzieje?
Ks. Petrek siedzący nad pulpitem zatrząsł się cały; głowa jego spuszczona nad pargaminem nierychło się podniosła i głos nie dobył się z ust, aż gdy ochłonął.
— Niepoczciwa to potwarz — rzekł cicho i drżąco — niegodna, by mówić o niéj...
Opat się podniósł z siedzenia.
— To téż — odparł spokojnie — widzicie, że o niéj nigdy wam nie wspomniałem, choć oddawna mnie nią karmiono, ani się zmniejszyła dla was ufność moja...
W milczeniu posunął się pisarz szybko do ucałowania ręki opata, który z postawą pewną siebie i dumną niemal, wyszedł z izby.
Pisarz odprowadziwszy go do progu z pokorą, wrócił chwiejącym się krokiem. Za progiem zaraz stanął nieruchomy, osłupiały, jak wryty i z oczyma w ziemię wlepionemi długo, długo,