Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 089.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dworem przywiązanym do niéj jak do matki — leżała cierpiąca, choć nic nie zdawało się zwiastować pogorszenia. Osłabłą była, skarżyła się na boleści, lecz uśmiechała do otaczających.
Dzień i dwa całe przeszły bez żadnéj zmiany prawie — wstępowała więc nadzieja we wszystkich, iż się choroba sama przesili i królowa ocaloną zostanie.
Ona sama nie okazywała ani trwogi, ni zbytniéj o życie troski.
Trzeciego dnia zażądała duchownego, spowiedzi i przygotowania na podróż wielką... Po tém zdała się już spokojniejszą i mniéj cierpiącą, sen łagodny przymknął jéj powieki. Na dworze dziękowano już Bogu za ocalenie, które się pewném zdawało.
Król ślubował złoty krzyż do Gniezna...
Lecz gdy się obudziła Emnilda, zażądawszy widzieć syna i wnuka, ledwie miała siłę pochylić się ku nim, aby ich ucałować.
— Nie trwóżcie się — mówiła — nie płaczcie. Godzina moja przychodzi, idę na lepszy świat, do najdobrotliwszego z ojców, pełnego łaski. Tu jestem już niepotrzebna, tam spoczynek mnie czeka i szczęśliwość.
We śnie widziałam anioła pańskiego, który mi zwiastował, że powołuje mnie ku sobie Ojciec niebieski.