Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 3 053.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ukazali mi się dwaj ścięci Jaksowie... Szli z zakrytemi twarzami, ale im oczy błyskały straszliwie. Przysiądz mogę, że ich widma mi się ukazały...
— Gdzie? na którym podwórcu?.. — zapytał chłodno ks. Petrek.
— Na tém, które do mieszkania królowéj prowadzi! — mówił przestraszony Harno. — Zdawali się iść w ślad za opatem.
Ks. Pisarz nie odpowiedział mu nic i odprawił go ruchem ręki.
— Idź — rzekł pomódl się, pość, to ci się duchy zmarłe ukazywać nie będą, grzeszny jesteś...
Harno coś jeszcze chciał mówić, lecz Petrek pilno, niecierpliwie na drzwi wskazywał, powtarzając: — Idź... idź...
I Harno ucałowawszy jego rękę, zmuszonym był wyjść natychmiast.
Ks. Petrek, przenikliwy, wiedział już, domyślał się, co się święciło. Odgadł, że sprowadzono Jaksów, że ich królowéj przedstawić miano, aby wyprosiła łaskę pańską.
— A! — zawołał — szanowny opat radby się obejść bezemnie!.. Zobaczymy, czy się to uda... Natychmiast biegnę do markgrafównéj, niech ona uprzedzi ten spisek i królowi powie wszystko, a gniew jego rozżarzy...
I ks. pisarz pospiesznym krokiem gonił już do komnat pięknéj Ody. Niepostrzeżony wcisnął