Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 235.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

leniu dowiedziała... Tajemnica się nie daje utrzymać...
— Posądzam Teodorę — szepnęła królowa — że ona pocieszając ją, mogła nieostrożném słowem się zdradzić.
— Toby jeszcze było najmniejszém złem — rzekł opat Aron — lękam się, by i więcéj ludzi nie domyślało się.
— Mój ojcze, a gdyby się domyślali?..
— Królby się mógł dowiedzieć...
— A gdyby się dowiedział? — powtórzyła królowa z rezygnacyą — niech się dzieje wola Boża... Nie ma tu nikogo winnego prócz mnie, a ja na karę wszelką jestem gotową i w sumieniu spokojną...
Skłonił głowę opat.
— Miłościwa pani... miłościwa pani — odezwał się — inaczéj radzić trzeba... tak, by król wdzięczen ci był a nie gniewny, ażeby za dobry uczynek dziękował a nie karał!.. Do tego, zda mi się, przyprowadzimy go, gdyż codzień mu Jaksów żal więcéj...
— Cóż czynić radzicie? — spytała Emnilda.
— To co i ja sam codzień czynię i czynić nie przestanę — mówił opat Aron — wspominać mu Jaksów, budzić po nich ból i żal, dzielność ich i wierność chwalić, utyskiwać, żeśmy tak pożyteczną dla pana naszego stracili siłę...