Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 182.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

był, że kilka ciężkich potém dopuścił się — błędów...
Nikt téż nie wtrącił słowa w to opowiadanie, ani śmiał przeczyć, dodawano raczéj do niego.
Mnich benedyktyn mówił, że w jedném z miast saskich, niewiasta urodziła dziecię z dwoma głowami, a każda z nich miała w sobie po troje oczu...
Nad wykładem mocno się zadumał biskup merseburski, lecz nie podoławszy mu na razie, wniósł tylko, iż straszliwe klęski miały spaść na świat z rozdwojenia władzy, najpewniéj duchownéj... z nowych herezyj, które oczy oznaczać bardzo mogły.
Rozpowiadano i inne budujące powieści tego rodzaju, gdy arcybiskup wszedł, poprzedzany przez pacholąt dwoje. Te drzwi otworzywszy, gdy wszyscy na powitanie powstawali — znikły natychmiast w przedsieni.
Gero sen jeszcze miał poobiedni na oczach, zwlókł się do tronu swojego, zasiadł na nim, i zagaił krótkiém słowem.
— Mówcie bracia mili, rad słuchać będę — a co duch święty natchnie... ogłoszę wam.
— Czcinajgodniejszy, świętobliwy, dostojny panie — odezwał się ks. Petrek — niech mi wolno będzie rzec naprzód słowo, nie z urzędu, lecz z sumienia.