Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 168.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niełacno z wami mając do czynienia rozeznać, czy wojna nie jest pokojem, czy pokój nie zmieni się na wojnę... Cóż, ten wasz chytry wąż, ta jadowita żmija, ten wróg nasz zajadły czyni i myśli?
— Pytacie mnie ojcze Emerardzie — odezwał się ks. Petrek — co on mówi, a nie sądźcie, bym wiedział co myśli... To co myśli, tego nie powie, co mówi, tego nie myśli pewnie... Kto go odgadnie?..
— Któż, jeśli nie wy? — rozśmiał się otyły — lecz o tém dość będzie czasu mówić jeszcze...
— Przybywam w poselstwie od niego — począł ks. Petrek. — Zdaje się.[1] że „Tragbier“ ociężał, że mu próżne z cesarstwem walki dojadły, że naszarpawszy i nachwytawszy radby się przy swéj pastwie utrzymał. Więc z pokorą śle a z prośbą, aby mu czcinajgodniejszy, najdostojniejszy arcybiskup u cesarza dopomógł do uzyskania od papieża Benedykta — korony!
Mówiący spojrzeli sobie w oczy. O. Emerard zrazu wierzyć się nie zdawał, potém wielkim śmiechem wybuchnął. I śmieli się oba, śmieli długo, jeden drugiemu przyczyniając śmiechu wesołością.
— Zaprawdę, albo sam rozum postradał — rzekł o. Emerard — lub myśli, że my go nie mamy! Koronąbyśmy mu mieli wywdzięczać za to, że nas nękać nie przestaje!..

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zamiast kropki winien być przecinek.