Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 073.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którego okolice szczególniéj były niebezpieczne. Lecz zimową nocą, spotkania czyjegokolwiek mało się mogli obawiać, a po zmarzłéj ziemi i wodach, na wprost skierowali się ku najbliższym lasom.
Obu okolica doskonale była znaną, bo nieskończoną liczbę razy w niéj z królem polowali. Zbłąkania się więc obawy nie mieli.
Jeszcze opat stał w furcie, aby się naocznie upewnić o ich oddaleniu, gdy puściwszy konie Andruszka i Jurga znikli mu już w zaroślach.
Śledzący pilnie sprawę Jaksów, ksiądz pisarz Petrek nabierał przekonania silniejszego coraz, iż coś w tém było ciemnego. Doszedł on z pomocą Harna, że stracenie Jaksów było niepodobieństwem. Daleko trudniéj mógł się dowiedzieć, co z niemi uczyniono, i kto był główną téj sprawy sprężyną. Opat Aron, którego zaufanie posiadał, (jak mu się zdawało) — z różnych stron zręcznie badany, nie dał z siebie ani słówka wydobyć. Sądził więc ks. Petrek, iż nie wiedział chyba o niczem. Posądził starego ojca Teodory, ale ten, okazując mu wielkie uszanowanie, jakie się każdemu należało duchownemu, trzymał się od niego zdala.
W tumie księża byli w dobrych z ks. Petrkiem stosunkach, który ich sobie jednał przepisując im na kawałkach pargaminu, rozmaite hymny i sekwencye kościelne.