Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 052.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc do łaźni!.. — zawołał królewicz zrywając się z posłania.
— Ale... łaźnia, miłościwy panie... łaźnia... zajęta — wyszeptał chłopiec.
— Przecież niewiasty swoją mają? — rozśmiał się królewicz — a któż śmiał królewską zajmować?
Michnie wyrazy na ustach zastygły.
— Mówże! — krzyknął zniecierpliwiony pan — kto śmiał...
Michno spuściwszy głowę zaniemiał.
— Wygnać precz!.. — wołał Mieszko i popatrzywszy na chłopca, ręką go chwycił za ramię, trzęsąc nim.
— Będziesz ty mi mówił! kto wlazł do mojéj łaźni?
Oczy podniósł błagając Michno i jeszcze się nie zebrał na wyznanie.
— Królewicz Bezprym jest w łaźni! — krzyknął wreszcie czując, że go Mieszko chwycił silniéj.
— Kto? królewicz? jaki?.. Tu nie ma innego nademnie!.. — ofuknął Mieszek. — Słyszysz ty to? Bezprym! Nie mógł się pójść myć razem ze służbą? kto mu pozwolił do królewskiéj łaźni?.. won go wygnać!.. Cóż to! ja na Bezpryma łaskę będę czekał?..
To mówiąc kożuch na siebie wdział królewicz i przez podwórze do sąsiedniéj łaźni pospieszył. Zdala drzwi jéj poznać było łatwo po buchającéj