Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 2 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i mnie zostali jeszcze, mimo lat wielu, przyjaciele wierni. Mów mi co mam zanieść tam, z kąd przybyłem? Bolesław trawiony jest niepokojem o swe państwo... to jawna. Czuje, że to co skleił łupieżami, z pod ręki mu się rozleci.
Ks. Petrek może dla łacniejszego pozbycia się mnicha, zbliżył się doń i począł mówić szybko.
— Ani się łudzić ani spać nie godzi — mąż to silny i doradzców ma rozumnych. Życia ma jeszcze dosyć przed sobą, by żelaznemi klamrami związał te kraje.
I — dodał — wiem od opata o jednéj sprawie, która może mu dać siłę wielką — Otto włożył mu na skroń koronę... pamięta on o tém i królem się zowie, ale mu trzeba z Rzymu od ojca świętego korony namaszczonéj, o tę koronę starać się będzie — pójdą po nią posły! Rozumiecie! To groźba dla cesarza. Cesarz posłów do Rzymu nie powinien dopuścić, cesarz w Rzymie musi zapobiedz, aby mu nie dano namaszczenia. Na wszystkich drogach posłańców jego pilnować trzeba!
Pójdą przebrani, przeodziani za obcych... manowcami, krążąc do koła.
Mówił szybko a cicho, mnich słuchał napawając się tą mową.
— Dajcie znać do Arcybiskupa, gdy posły wyjdą, kto, którędy, kiedy. Noga ich nie pozostanie, zgniją w lochach lub szyję dadzą.