Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 201.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Westchnął Bolesław.
— Ciężki jest i był cały żywot mój — mówił — choć w nim jasne miałem godziny.
Grzechy moje i niepokój mój chcę wyznać przed wami ojcze... i myśli moje tajemne... Wy mi powiecie najlepiéj, jak ciężkie są winy i czy grzeszne mam pragnienia. Chcecie mi dać ucha, tak, jakbym spowiedź ze skruchą składał przed wami?
— Miłościwy panie — czyńcie jako sumieniowi waszemu lepiéj, jako duszy lżéj. Wszakci za cud niemal uważać muszę, że was tu noc i obłęd przywiodły do mnie. Nie jestli to dziełem Opatrzności, która słabego i grzesznego chce uczynić lekarzem?
— I jam téż myślał, ojcze mój — odrzekł król poruszony — niedarmo się tu znalazłem, nie wiedząc o was, ani szukać mogąc... Niech się więc wyspowiadam przed wami, ciężar mi może spadnie z piersi...
Tu zamilkł król na chwilę, jakby myśli chciał zebrać i cichym głosem począł opowiadanie.
— Słyszałeś o ojcu moim, o macierzy méj. Doszły do ciebie ich imiona, ale znać ich nie mogłeś, ojcze. Wziąłem ciało mężne po rodzicu mym, a ducha gorącego po matce. Mieszko się urodził poganinem, a przeczuł światło i zapragnął go... Matka moja wyszła z domu krwi... Stryja miała męczennikiem, ojca katem i pokutnikiem. Rycer-