Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 198.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

którzy go opłakać nie mogli. U grobu apostoła, ci co znali żywot jego niezmordowanego trudu i walki a poświęceń, czuli się nim pokrzepieni i utwierdzeni w wierze.
To samo wrażenie czynił na królu Bolesławie skromny mnich, na nieznanéj pustyni, żyjący w krypcie, własnemi wygrzebanéj rękami, śpiący w trumnie, żywiący się korzonkami, oderwany od świata całego, oddany Bogu i modlitwie.
Człowiek ten zdał się już nie żyć na świecie, po którym stąpał jeszcze, ale już należeć do drugiego... Ciałem był na nim tylko, duszą w niebiesiech, za któremi tęsknił, przebywał. Godzina śmierci była dlań w istocie wybawieniem z ciężkiéj ciała niewoli, powrotem do ojczyzny. Dlatego ziemska owa wielkość i potęga króla a mocarza, którego miał przed sobą starzec, nie czyniła na nim wrażenia. Nawykł był codzień obcować duchem z panem zastępów, z królem królów, a biedny ziemski pan wydawał mu się prostym śmiertelnikiem, dźwigającym ciężar wielkiego posłannictwa na ramionach. I przyjmował go tak, jakby był ugościł w lepiance zziębłego żebraka, głodnego zbłąkanego przechodnia.
Bolesław nawykły był do czci i hołdów, które mu jego duchowieństwo składało, a choć on sam mu wielkie wszędzie okazywał poszanowanie, uderzonym być musiał tą prostotą i spokojem ducha