Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niamal[1] się zdradziła królowa. Przewrotne człecze w dźwięku ich poczuło nadzieję, domyśliło się niemal ukrywanéj tajemnicy, po któréj dośledzenie właśnie tu przybywał.
Dla niego rozmowa była skończoną, wynosił z niéj wewnętrzne przeświadczenie, że Jaksowie za sprawą i wiedzą królowéj ocaleni być musieli. Więcéj tu zdobyć i dowiedzieć się od Emnildy, na teraz przynajmniéj się nie spodziewał. Pobożnemi więc wyrazy zamknąwszy rozmowę, skłonił się z tą samą pokorą przesadną, z jaką witał i posunął się napowrót ku drzwiom komnaty.
Wieczorna jego przechadzka po zamku jeszcze nie była skończona. Ks. Petrek nawykł był zaglądać w każdy kątek, gdy mógł, podsłuchać szeptów, rzucić okiem w najciemniejsze głębie, po drodze chwytając co się nawinęło, aby coś wyssać z każdéj oznaki. Pobożna gorliwość o duszne zbawienie za pokrywkę dobrą służyła.
Ze dworca królowéj wszedł pisarz w dziedzińce królewskie, gdzie pełno różnéj gawiedzi obcéj i gościnnéj zawsze bywało. Znajdować mu się tu nawet czasem trafiało posłów pruskich, wendyjskich, pomorskich, pogan niechrzczonych jeszcze, którzy na widok księdza cofali się ze wstrętem i obawą, wszystkich ich mając za czarnoksiężników.
Przeszedłszy zgromadzone tu kupki, rozstępujące mu się z uszanowaniem, ks. Petrek dostał

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – niemal.