Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 155.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie mówcie o tém nikomu — szepnęła widząc go jakby przelękłym — dojdę ja téj tajemnicy, jestem na śladzie.
Z wielką radością i wzburzeniem dokończywszy tych słów, markgrafówna porwała się z siedzenia.
Ksiądz téż podniósł się milczący.
— Bądźcie ostrożni, miłościwa pani — szepnął ciszéj — tyle tylko powiedzieć wam mogę... Bądźcie bardzo ostrożni. Będąc z czcią dla was i dla ojca waszego, proszę o to... Dwór pełen sideł i zasadzek. Wasza piękność obudza zazdrość i niepokoje, robi wam nieprzyjaciół.
Z ufnością w siebie rozśmiała się pogardliwie wspaniała dziewica i ręką rzuciwszy znak dała, jak się mało lęka. Ks. Petrek poszeptał coś cicho... wysłuchała go, głową skinęła i pokorny księżyna szedł daléj.
Teraz z kolei zbliżał się do pomieszkania królowéj Emnildy. Twarz jego, już dwakroć zmieniona, po raz trzeci jeszcze się przeobraziła, przybierając wyraz łagodności i łudzącéj pokory. Postawa nawet zastosowała się do niéj. Gdy podniósłszy zasłonę, stanął w progu komnaty, prawie miał pozór ubogiego, nieśmiało przychodzącego po jałmużnę.
Wspaniale przybraną była ta wielka izba żony Bolesława, a najpierwéj uderzał w niéj ołtarzyk domowy z klęcznikiem, cały złotemi obity bla-