Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na naszym dworze. Chce się jéj bardzo zostać królową, wyzywa króla oczyma, kusi go słowy, pociąga młodością i wdziękiem szatańskim...
To mówiąc splunął stary i przeżegnał się.
— Są znamiona, że król ku niéj powziął namiętność wielką...
— Czyż dlatego miałby aż jéj ślubować? — odparł mnich — on, co sobie pozwala więcéj niż cesarz i inni królowie, sądząc, że dlań kościół będzie mieć prawa osobne...
— O! onby się pewnie obszedł bez kościoła i błogosławieństwa — dokończył ksiądz — ale Oda chce korony i imienia żony, a nie da mu się do siebie zbliżyć inaczéj. Codzień go sobie więcéj jedna, co dzień go kusi potężniéj... Szatanby w niéj siedział, a nie byłaby niebezpieczniejszą...
— A opat Aron cóż na to?.. świątobliwy ten człeczek?.. — szydersko mnich się odezwał.
— Patrzy i milczy, bo mu się jeszcze król z tém nie zwierzył. Sroma się go... Opat surowym dlań jest... Ja wiem najlepiéj, jak stoi sprawa. Aron dla mnie nie ma tajemnic... ja przez niego zaglądam jak przez okno w królewską duszę.
Mówiąc uśmiechnął się chytrze, dziwnie i nożykiem ostrym nie myśląc rzezał stół, jakby nim co innego chciał krajać.
— Kogo nie zgubi głupota, bo to mąż rozumu i woli wielkiéj — ciągnął daléj — tego obali na-