Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

burgski przysyła. Chcę temu wierzyć... chcę wierzyć... nie wątpię... lecz najdostojniejszy ten zwierzchnik zwykł zawsze czémś dla wiarogodności posłów swoich opatrywać...
Posłyszawszy te słowa naprzeciw siedzący mnich, rzucił się niemal obrażony niemi, ciemne oczy jego zaogniły się, spojrzał na mówiącego dumnie, z góry, i nic nie odpowiadając, ręką sięgnął za suknię, dobył z niéj zrzynek mały pargaminu i ukazał go pytającemu.
Był to paseczek wązki, na którym żadnego słowa napisanego widać nie było, na wosku tylko stała wyciśnięta pieczątka jakaś, którą pochwyciwszy ksiądz, do samych prawie oczów ją podniósł, aby się jéj lepiéj przypatrzyć i rozeznać na niéj znaki.
Po chwili dopiero głowę skłonił nic nie mówiąc i zrzynek oddał siedzącemu mnichowi, który mu się przypatrywał niemal gniewny. Zwycięzki uśmieszek przebiegł po jego ustach i pieczęć natychmiast zawinąwszy włożył do bocznéj kieszeni, przysunął się bliżéj do siedzącego księdza i rękę mu kładąc na kolanie, odezwał się żywo.
— Widzicie więc, że ze mną możecie mówić otwarcie i ufnie. Nie jest mi nic tajno, wiem, że służycie temu... królowi (wyraz mu ciężko przeszedł przez usta), abyście skuteczniéj przez to kościołowi i cesarzowi służyć mogli, wiem, że tu jesteście dlatego, aby zblizka patrzéć co się snuje