Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wcale się nie troszcząc o świadki. Bolesław długo trzymał w nią oczy wlepione, ale nie rzekł do niéj słowa.
W téj chwili ukazał się opat tyniecki i wszyscy, króla nie wyjmując, wstali. Miejsce dlań było przy królewskim stole zostawione. Lecz nim je zasiadł, surowym obyczajem tamtych wieków, opat rozpoczął głośno modlitwę i błogosławieństwo.
Im młodszą była wiara chrześciańska w tych krajach, tém duchowieństwo i król sam ściśléj pilnowali, aby wszystkie obrzędy przez kościół zalecane zachowywane były. Pierwszy Bolesław duchownych na równi z książętami postawił i poważać kazał, nadał im nazwanie księdzów czyli książąt, i to im na przyszłość zostało, choć dla odróżnienia książęta inaczéj zwać potém poczęto. Długo jednak wszyscy duchowni stali na tém wysokiém stanowisku społeczném, nadającém im w oczach tłumów powagę i dostojność.
Chociaż Zyg, ubrany na pół żółto pół niebiesko, zjawił się przy stole, obok krzesła królewskiego, czekając ażali go Bolesław nie zagadnie i nie da mu się popisać z dowcipem; chmura, którą z sobą przyniósł pan przychodząc do stołu, nie zeszła mu z czoła i Zyg niemym pozostał.
Przyczynę wszyscy łatwo odgadywali. Nie było prawie dnia, w którymby król, jedyny naówczas w całém państwie szafarz sprawiedliwości, nie był zmuszonym sądzić kogoś i ka-