Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 054.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gli przebić przez gromady ciekawych, których to straszne zwabiało widowisko, zmarłego starca wiezionego na koniu, którego na rękach niemal ludzie dźwigali... za nim jadącego syna z głową odkrytą i całéj téj drużyny wlekącéj się, jakby ze wstydem, upokorzeniem i trwogą.
Kupy ludu poczynały się cisnąć około nich coraz tłumniéj, tak że gdy do wrót zamku przybyli, rozpędzać je musiano.
Miklasz tu naprzód wystąpił, ciało wyprzedzając.
Za nim wieziono ojca, którego zbladły i posiniały trup ledwie kilku ludzi w mierze utrzymać mogło. Pieszy chłopak konia w ręku powoli prowadził.

Poznań już w ostatnich latach Mieszkowych rządów, potém za syna jego urósł był na znaczne miasto. Sam téż zamek, który niegdy cesarz Otto III, jako sprzymierzeniec króla i druh jego, odwiedził, zkąd pieszo, po suknem wysłanéj drodze, boso szedł do Gniezna, do grobu męczennika Wojciecha, zamek od czasów Mieszkowych wzmógł się i rozrósł, a królewsko wyglądał. Obok dawnych dworów drewnianych kazał w nim Bolesław murowane palatium wystawić dla siebie, takie niemal, jakie cesarze mieli w Dziewinie i Merseburgu.
Tuż, na gruzach dawnéj pogańskiéj kontyny,