Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 042.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

byli, i jak oni ludzie rycerscy a wojenni. Starszy Miklasz i o trzy lata za nim będący Oleksa chodzili z pocztami na wyprawy, a czasu pokoju u ojca pierwszymi tylko sługami być musieli. Kochał ich, ale im nie folgował.
Albo ludzi do wojny sposobić, lub konie młode objeżdżać, albo osadników i wioski nowe opatrywać codzień ich posyłał stary, spoczywać nie dając.
Obu im już od roku żon szukał, aby, póki pokój trwał, mogli sobie gniazda założyć i nową rozpocząć rodzinę, lecz niełatwym był w wyborze. Naprzód nie dowierzał niewiastom, wiele wymagał od nich, potém rad szukał krwi i plemienia dobrego. Sam bowiem kneziem się mieniąc, bo z podań to wiedzieli, że niegdyś Jaksowie u serbów panowali, ladajakiéj niewiastki do domu wprowadzać nie chciał. A że mu z żoną czeszką dosyć dobrze było na świecie, dla synów téż się za dziewkami ztamtąd oglądał, niemniejszemi wszakże jak Sławniki i Wrszowice. Dumnym był wielce i mało komu kroku ustąpił.
Dlatego téż może, gdy się różni nowi naprzód powysuwali rycerze, na dworze, w łaskach i dostojeństwach zaczynając przodować, on się powoli od dworu uchylać jął i w końcu został w ukryciu, wiekiem się składając. Na gródku swym tak panował samowładnie, jak król w Poznaniu.
Gródek ten w Niemierzyszczach, u ścieku dwóch