Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Bracia zmartwychwstańcy tom 1 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gędźbą się rozlegał i śpiewami, sprawiano uczty ciągłe i gości się nie przebierało.
Oba bracia ludzie byli samopas żyć lubiący, rozpuszczeni jak wojacy, nawykli życie stawić bez wahania, ale téż używać go bez miary.
Duchowni bliżéj mieszkający upominali ich wprawdzie o to, ale słowa ich niewiele skutkowały, Jurga i Andruszka ujmowali ich sobie, zapisując łąki i lasy kościołom, aby im pokój dano; bo ziemi więcéj mieli, niż im było potrzeba.
Król Bolesław Wielki, choć mu może donoszono o młodych Jaksach, dla swojego rycerstwa dosyć był pobłażającym, sam téż podczas wiodąc takie życie wojacze, przebaczał sobie i drugim wiele, byle na zawołanie poczet stał cały, a dobrze zbrojny.
Jurga i Andruszka jeździli niekiedy na dwór pański z pokłonem, król ich po ojcowsku przyjmował, poił, karmił, o wyprawach mawiał z nimi, zawsze obdarzonych odsyłał, a o rozwiązłe życie strofować zaniechał.
Jurga w Poznaniu bywając najrzał u boku królowéj będącą, piękną Teodorę, córkę Sieciecha ochmistrza królewskiego, i myślał słać jéj drużby. Oboje się sobie podobali i jakby stworzeni byli dla siebie. Nie wiedzieć czemu to odkładał z dnia na dzień, aż twarde przyszły czasy.
Na starym grodzie, gdzie oba bracia dzielić się nie chcąc ojcowizną, siedzieli, dziwy się dziać