Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 212.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja? ja o tém nie wiem nic — przebąknął ponuro zmieszany... Jeśli kto się tego dopuścił...
Sułkowski śmiać się począł i przeszedł zdala po pokoju, unikając zbliżenia do Brühla.
— Słuchaj Brühl, mówię po staremu i bez tytułu — rzekł zwracając się — nie graj komedyi przynajmniéj ze mną: to się na nic nie zdało. Tak samo jak ze mną nie odegrasz jéj w obliczu historyi, któréj okłamać niepodobna. Zamkniesz usta Erellom i Justim, zakażesz pisać, mówić, myśléć, ale ostatecznie czyny twoje cię wydadzą. Możesz sobie kupić bezkarną teraźniejszość, ale nie jest w niczyjéj mocy uczynić cię czystym przed historyą. Staniesz przed nią jak na sąd Boży nagim, odartym z maski, różu i bielidła, a uniknąwszy pręgierza za życia, nie ujdziesz go po śmierci.
— Moje życie całe jest jawném! — zawołał Brühl unosząc się — tajemnic nie mam: pragnę tego sądu mości książe.
— A gdybyś go nie chciał, czy chciał mości hrabio, nie unikniesz; to darmo... będzie nieubłaganym i okrutnym.
— Poddaję się mu — przerwał Brühl — nic sobie do wyrzucenia nie mam; wy zaś mości książe, przebaczam wam, mówicie jako współzawodnik, któremu nie dało się to samo zrobić dla siebie, co mnie szczęście w ręce wcisnęło.
— Jak się to szczęście nazywa? — śmiejąc się zawołał Sułkowski — Padre Guarini, czy...
Brühl się zarumienił, książe ramionami ruszył.
— Na honor hrabio, ja zdala admiruję was... Nie mówcie mi że jabym to samo co wy na waszém miejscu mógł uczynić! Ja wyznaję w pokorze nie potrafiłbym ani połowy zła i fałszu, jakieście dokonali przyprowadzić do skutku. Chciałem sławy, wielkości, wzrostu Saksonii, znałem Augusta III, pana naszego, szlachetną ale nieudolną i leniwą naturę; stałem na straży, aby