Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 184.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mam już wskazówki. Są summy pobrane z akcyzy, są kwity, są zaległości wojskowe. Ho! ho! znajdzie się tego dużo! A z czegóżby dobra kupował! Przecież po królu Leszczyńskim je nabył.
— Trzeba żeby dowody były — rzekł Brühl.
— Czarno na białém — mówił Hennicke.
— Na kiedy gotowém być może?
— Za dni kilka.
— Zbytecznie się śpieszyć nie mamy potrzeby — mówił Brühl — król musi pierwszy swój krok wielki wydychać. Faustyna zaśpiewa, O. Guarini zagada, prochu trochę wystrzelamy. Scena w korytarzu się zapomni, dopiero można będzie do drugiego aktu przystąpić.
Główną jest rzeczą, aby nikt tajemnicy nie wydał, aby się tego nie domyślano, aby podejrzenia nie miał i nie drapnął nam...
Hennicke który się wpatrywał bacznie w swego pryncypała, dodał:
— Trzeba mu niewidzialną wartę postawić i tu i w Uebigau. Wypadnie aby się kilku lokajów odprawiło; nie wielu on ich tam ma, a natomiast mu się nastręczy sług z naszéj ręki, którzy czuwać będą i donosić.
— Bardzo dobrze — rzekł Brühl.
— Spodziewam się że dobrze, bo ja nigdy źle nic nie obmyślam — dodał Hennicke.
— Gdyby się nam wymknął do Wiednia, do Prus, choćby do Polski — rzekł zadumany Brühl — byłaby rzecz niewygodna i niesmaczna.
— Ba! i niebezpieczna — począł Hennicke poprawiając perukę — choć to głowa nie tęga, ale żadnym nieprzyjacielem gardzić się niegodzi.
— Zatem rzecz postanowiona — szepnął Brühl — waćpan zbierasz dowody winy. Mnie, który po nim biorę spadek, nie