Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co ci jest? Hennicke: opamiętaj się! — krzyknął Brühl.
— Co mi jest! Sułkowski potajemnie od wczoraj był w mieście, o godzinie jedenastéj zjawił się na zamku, nikogo nie pytając wszedł do króla. O. Guarini, który przy nim był, powiada że król zbladł jak marmur.
Hrabia jak gdyby o niczém nie wiedział i nie domyślał się niczego, w najczulszych wyrazach pozdrowił króla, przyklęknąwszy, i oświadczył że piérwszym jego krokiem było i pragnieniem, upaść do nóg pana. Król się rozczulił i uścisnął go. Zaczął opowiadać wesoło o podróży, o przygodach, króla rozśmieszył.... i wszedł wprost w dawne swe obowiązki, nikogo nie pytając.
W chwili gdy to mówię, Sułkowski jest u N. Pana: na zamku popłoch; królowa płacze, O. Guarini blady chodzi... wszystko stracone.
Brühl i Moszyńska spojrzeli na siebie.
Brühl nie zdawał się przelęknionym, ale podrażnionym mocno. Zacisnął usta.
— Słuchaj Hennicke, Sułkowski tam przecież pozostać przez cały dzień nie może; spotkać się z nim nie mam ochoty: dać mi znać, gdy do domu odejdzie.
Doskonale pilnowano po bramach i wybornie spełniono moje rozkazy — dodał minister sucho.
Podszedł do hrabinéj, pocałował ją w rękę szepcząc słów kilka i skinąwszy na Hennickego oddalił się z nim razem.
W krótkich słowach opisana przez radzcę scena, w istocie była ciekawą. Na zamku upiór żaden nie byłby uczynił większego wrażenia nad niespodzianie zjawionego Sułkowskiego, który nie pytając o pozwolenie wszedł do króla. August osłupiał na chwilę, bo nic w świecie przykrzejszym dlań być nie mogło, nad wymówki i spory. O. Guarini mimo mocy nad sobą nie mógł ukryć pomieszania. Sułkowski z pozorną weso-