Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 2 028.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nastąpiło milczenie... ze spuszczoną głową szedł zwolna królewicz: była to piérwsza za jego panowania wina i kara tak surowa.
— Gdzie Brühl? — spytał.
— Brühl zostawił to mnie i poruczył — odpowiedział hrabia.
— Watzdorf! Königstein! — powtarzał wzdychając Fryderyk; potém stanął, wlepił oczy w Sułkowskiego i rzekł:
— Nie chcę o tém słyszéć więcéj; dość — nie chcę. Róbcie co chcecie...
Sułkowski odwrócił się ku idącemu za niemi O. Guariniemu, który królewicza najlepiéj umiał rozśmieszać i skinął nań. Padre przybiegł coprędzéj, nie domyślając się więcéj nic, oprócz że był tu na cóś potrzebny.
— Jestem w rozpaczy! — zawołał — gęś moja, Angela o l’amorosa, zginęła... uleciała, widząc się pogardzoną przez Baudissina; musiała się puścić w lasy szukając śmierci. Biegałem za nią i miałem to nieszczęście, żem trzy panie nasze brał z kolei za gęsi: nigdy mi tego nie darują...
Smutna twarz królewicza, w miarę jak słuchał rozjaśniać się zaczęła. Jak z posępnego nieba chmury, schodziły z pięknego jéj czoła marszczki; usta ściśnięte rozchodziły się, na policzkach pierwiosnek uśmiechu zarysował dwa ledwie znaczne fałdy; białe zęby pokazały się z pod warg powoli. Patrzał na jezuitę, jakby w jego pogodnéj, naiwnie uśmiechniętéj twarzy, trochę przypominającéj włoskiego pulcinella, chciał zaczerpnąć potrzebnego mu wesela...
Guarini przeczuwszy, że coś dlań niezrozumiałego musiało dobrego pana zasmucić, wysilił się z całym swoim dowcipem, aby co rychléj zetrzéć ślady nie miłego wrażenia.
Jakoż w miarę jak się sypały włoskie żarty i przycinki, królewicz zdawał się zapominać o doznanéj przykrości i dobro-