Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Brühl tom 1 043.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Brühl nie ruszał się.
— Idź po radzcę Pauli — powtórzył król niecierpliwie.
Paź skłonił się i wybiegł, zajrzał do gabinetu. Pauli spał jak kamień. Powrócił co żywo do króla.
— Pauli! — zawołał August widząc go wchodzącego.
— N. Panie! — wyjąknął Brühl — Radzca Pauli.. radzca Pauli...
— Jest tu?
— Jest N. Panie.
— Czemuż nie przychodzi?
— Radzca Pauli — spuszczając oczy dodał paź — jest nieco niedysponowany.
— Gdyby był konającym to mi go tu przyprowadź — krzyknął król — niech obowiązek spełnia, potém skona kiedy chce.
Brühl wybiegł, znowu wpadł do gabinetu, popatrzał na śpiącego, uśmiechnął się i wrócił do króla. Augusta oczy pałały rosnącym gniewem, zaczynał blednąć, co było najgorszym znakiem; gdy się stawał biały, wówczas ludzie na widok jego drżeli.
Brühl niemy, wyprostowany u drzwi się zatrzymał.
— Pauli! — zawołał król tupiąc nogą.
— Radzca Pauli jest w tym stanie...
— Pijany? — podchwycił August — A, stary wieprz obrzydły! Gdyby się choć na tych kilka godzin umiał powstrzymać od picia.
Zlejcie go wodą! zaprowadzić go pod fontannę, dać mu octu; niech doktor da mu lekarstwo, niech mi go na godzinę ocuci, a potém niech bydlę zdycha.
Mówiąc król nogą tupał.
Brühl wybiegł posłuszny raz jeszcze. Spróbował budzić radzcę, ale ten stał się nieruchomą kłodą: żaden lekarz oprócz czasu nie mógł go do przytomności przyprowadzić. Wolnym krokiem wracał myśląc do pokoju pańskiego, zdawał się walczyć