Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 112.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Około domku na Skałce nocą obozowała już cała gromada ściągającego się duchowieństwa, które się modliło, płakało i drżało, ku zamkowi spoglądając.
Posłańców wyprawiano na wsze strony świata, a gdy ranek wszedł nowy, zwłoki męczennika już znikły, ślady zabójstwa z niemi, kościół tylko zaparty stał, pieczęciami wielkiemi na drzwiach obwarowany. I dzwonek się już nie odezwał dnia tego.
Na Wawelu téż drugiego rana pieczęcie czarne wisiały u zapartych wrót Ś. Wacława.
Cisza grobowa panowała na zamku, król zamknął się na nim, obwarował i nie ukazywał.
Podwójne straże u wrot chodziły dniem i nocą, w podworcu stały gotowe konie i ludzie chodzili zbrojni, jakby je wnet dosiąść mieli...
Zamek wydawał się oblężonym.
Trzeciego dnia przez Wisłę widać było przeprawiający się oddział zbrojny, który wszedł do miasta i obozem się położył u stóp Wawelu. Tym dowodził stary Leliwa. Nazajutrz Kruk z drugim nadciągnął, na noc Brzechwa z trzecim stanął. Wszyscy w milczeniu, spokoju, legli niedaleko zamku, z okien widać było obozowisko.
Król kazał ostrzyć miecze, łuki i oszczepy gotować, ludzi swych liczył. Niewielu ich miał téż przy sobie, reszta żołnierstwa rozsypana była po zamkach, na pograniczu, w grodach, w któ-