Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 2 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na okół gdziekolwiek oko i ucho sięgało. Niewidzialną siłą przeniesiona trwoga szerzyła się, rosła, potężniała i jednym jękiem boleści napełniała powietrze..
Wśród ciemności nocnych i ciszy, ryk ten całego ludu, miał w sobie coś tak przerażającego, iż król, co się nigdy nie uląkł niczego, uczuł dreszcz przebiegający mu po skórze i włosy pnące się do góry.
Jedno tylko przyszło mu na myśl, że wróg jakiś napaść mógł na gród jego, że trzeba było zbierać się, zbroić i bronić. — Czesi i Niemcy stawali mu na oczach, ręką ściągnął po miecz i z ust dobyło się przekleństwo.
Spiął konia wściekle czwałem puszczając się ku górze na zamek. Tu w podworcach stały kupami rozpłakane niewiasty, potrwożona czeladź. — Rozbite było wszystko, w bezładzie, łzach i jękach. Widok króla i tu wywarł ten sam co na tłumach skutek, — spostrzegłszy go pierzchało wszystko co żyło, rzucały się na ziemię niewiasty, krzyki boleści podwoiły.
Boleszczyce skoczyli z koni otaczając pana, który już zsiadł był i gniewny kroczył do dworu swojego. Twarz jego pałała gniewem, oczy ciskały pioruny.
Pierwszemi postaciami, które tu ujrzał tulące się u ściany, była zgrzybiała matka w osłupieniu stojąca nad omdlałą żoną jego, którą rozpłakane