Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 151.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdyż ubogi człek nie dla siebie a dla rodziny złota łaknął.
Anathema sit! — powtórzył biskup unosząc się oburzeniem. — anathema sit! Niech on będzie wyklęty, jeżeli niema być wyklętą, pustynią bezpłodną cała ta ziemia za grzechy jego.
Trwało milczenie chwilę, biskup uspokoiwszy się, przystąpił do duchownego, który słowa już rzec nie śmiał.
— Jedźcie, ojcze mój — rzekł — wracajcie do Pragi, opowiedzcie tam, coście tu widzieli i słyszeli, ani tajcie co mam czynić i co postanowiłem. Uczynię to, jakem rzekł, nie lękając się go. Rzym i kościół cały i duchowieństwo całego świata mam za sobą, silnym się czuję, mocen jestem! Uczynię to, bom powinien, uczynię, bo kto przebacza winnemu ten występek uznaje cnotą, a sam staje się winnym zgorszenia. Uczynię bo mi to nakazuje sumienie kapłana, obowiązek pasterza.
— Rzucę nań klątwę! Anathema sit! Zamknę przed nim kościoły, ogłoszę go wywołańcem. Natenczas bezpańskie ziemie nasze niechaj zajmuje Wratysław i panuje nam, aby nie stały otworem dla wrogów, łupieżą dla czerni; niech panuje pomnąc, że na berle krzyż nosi, a tylko w imię Kościoła i razem z nim panować może!!
Umilkł. Duchowny słuchał z pewném ukorzeniem i trwogą, nie śmiejąc mu przerywać.